środa, 30 stycznia 2013

TRZECIE SPOTKANIE [1/1]



Od 16 listopada, po niecałym miesiącu od próby samobójczej Mańki, stwierdziłam, że dziewczyna jest już gotowa, by spróbować wrócić do swojego dawnego życia w Krakowie. Czuła się o wiele lepiej, przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Fizycznie już po tygodniu doszła do normalności, jednak musiałam się upewnić, że z jej psychiką jest wszystko w porządku. Nie mogłabym jej puścić z powrotem do Krakowa, nie będąc pewną, że niczego sobie tam nie zrobi, że po raz kolejny nie będzie chciała się zabić. Uważnie ją obserwowałam, czasami sprawdzałam, ale nic nie wskazywało na to, aby miała zamiar po raz kolejny zrobić sobie coś takiego. Wiedziałam, że Mańkę coraz bardziej denerwuje, iż w każdej możliwej sytuacji ją podpuszczam i sprawdzam, jednak znosiła to dzielnie, wiedząc doskonale, że musi zasłużyć na moje ponowne zaufanie. Widziałam jak się stara zamazać złe wrażenie, dlatego tydzień przed świętami Bożego Narodzenia puściłam ją samą do Krakowa, aby załatwiła to, co miała do załatwienia na uczelni (a trochę spraw jej się nazbierało podczas tej nieobecności). Po tygodniu Mańka wróciła do Poznania, aby spędzić święta z rodziną, która wciąż żyła w błogiej nieświadomości. Obiecałam dziewczynie, że niczego nie powiem jej rodzicom i swojego słowa dotrzymałam, choć momentami było mi naprawdę ciężko ich oszukiwać. Wiedziałam jednak, że lepiej nie denerwować państwa Radeckich, którzy mogliby zareagować na taką wieść zbyt gwałtownie. Sama sobie poradziłam z Mańką, a ten jej tygodniowy samotny wyjazd do Krakowa był taką próbą, która miała na celu sprawdzić, czy na pewno mam rację i Mańka jest gotowa do powrotu. Dziewczyna poradziła sobie bardzo dobrze, dlatego mogłam być spokojna o nią, kiedy po nowym roku już na całego sama wróci do Krakowa.
Przed tym jednak już drugiego dnia świąt zapakowałyśmy się do pociągu i ruszyłyśmy do stolicy Małopolski. Ostatni tydzień mijającego roku postanowiłyśmy spędzić tam we dwie, aby nacieszyć się swoim towarzystwem. Podczas sesji zimowej nie będzie to już takie łatwe, dlatego lepiej, abyśmy wykorzystały do maksimum nasz czas wolny. A poza tym, przyda nam się odpoczynek po ostatnim miesiącu. Mimo iż byłyśmy obok siebie, to jednak to ciągłe spoglądanie sobie na ręce, nie pomagało nam w naszych kontaktach. Potrzebowałyśmy więc kilku takich spokojnych dni, podczas których spędzimy razem czas jak za starych, dobrych czasów – czyli tych sprzed feralnego szesnastego listopada.
Ja wam tutaj opowiadam o mojej relacji z przyjaciółką, podczas gdy was pewnie bardziej ciekawi, czy przez ten ostatni miesiąc miałam jakiś kontakt z Fabianem. Mam rację? Zawiodę was jednak, żadnych rewelacji nie będzie. Co prawda, kontakt między nami się nie urwał, ale był sporadyczny. Może z dwa razy rozmawialiśmy dosyć krótko przez telefon, wymieniliśmy ze sobą z kilkanaście sms-ów, zazwyczaj na temat AZS-u, czy samopoczucia Mańki. Nic szczególnego i wartego do niepotrzebnego rozpisywania się.
Pierwszy dzień po świętach, pierwsze pełne 24 godziny, które spędzimy w Krakowie. Właśnie wróciłyśmy z porannych poświątecznych zakupów w jednym z pobliskich supermarketów (kryptoreklamy nie będzie). Musiałyśmy je zrobić, ponieważ w lodówce Mańki było tylko światło i kilka niezbyt świeżych produktów. Wczoraj wieczorem jeszcze jakoś to zniosłyśmy. Zadekowałyśmy się w jej mieszkaniu dosyć późno, po czym orientując się, że niczego pożywnego do jedzenia nie mamy, poszłyśmy na głodnego spać. Rano jednak było już znacznie gorzej, dlatego zaraz po porannej toalecie, poleciałyśmy do pobliskiego sklepiku po coś na ząb. Teraz już wróciłyśmy z poważniejszych zakupów, myślę nawet, że zrobiłyśmy zapas na cały najbliższy tydzień. Przynajmniej nie umrzemy tu z głodu.
Rozpakowywałam właśnie zakupy z siatek w kuchni, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałyśmy, przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało. Mańka krzyknęła do mnie z łazienki, abym poszła otworzyć i sprawdzić, kto przyszedł, tak też zrobiłam. Kiedy otworzyłam drzwi, nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Fabian? Co ty tutaj robisz? – spytałam zaskoczona, gdy po kilku chwilach udało mi się wydobyć głos z gardła.
Na wycieraczce przed drzwiami od mieszkania Radeckiej stał młody Drzyzga i uśmiechał się do mnie. Na serio tam był. Z początku pomyślałam, że może mam jakieś zwidy, jednak gdy przetarłam oczy, on wciąż uparcie stał w tym samym miejscu i patrzył się na mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Co on tutaj robił?
Fabian tymczasem chyba nie wiedział, co powinien mi odpowiedzieć. Jego zakłopotana mina jednak sama udzieliła mi odpowiedzi na wcześniej zadane przeze mnie pytanie.
- Mańka – powiedziałam sama do siebie złowrogim tonem głosu.
Dziewczyna pewnie grzebała mi w komórce i znalazła tam jego numer. I to pewnie z nim rozmawiała zduszonym głosem, gdy tylko przyjechałyśmy do Krakowa. Przebiegła menda z niej. Nic mi nie chciała powiedzieć, co to za tajemniczą rozmowę odbywała, gdy mnie przy niej nie było. A ja myślałam, że może kontaktuje się z tym swoim Konradem. Muszę przyznać, że nieźle to sobie wymyśliła. W końcu, wierciła mi dziurę w brzuchu na temat siatkarza przez ostatni miesiąc, praktycznie nie było dnia, w którym by o nim nie wspomniała. A gdy nie chciałam ulec jej namowom, sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. I proszę, dopięła swego. Aż dziw, że Fabian zgodził się tutaj przyjechać… Ciekawe, co takiego mu nagadała? Bo jak nawymyślała mu na mój temat, to mnie popamięta. Może być tego pewna.
- Mogę wejść? Chyba, że przeszkadzam... – powiedział Fabian, spoglądając na mnie niepewnie.
Musiałam się ocknąć i przestać rozmyślać na temat, skąd on się tu wziął. Później obmyślę plan zemsty na Mańce.
- Eee… jasne – bąknęłam, przepuszczając go w drzwiach.
Fabian przeszedł przez próg. Kiedy to zrobił, zamknęłam za nim drzwi. Gdy się obróciłam, stanęłam twarzą w twarz z siatkarzem. Nie sądziłam, że jest tak blisko.
- A odpowiadając na twoje poprzednie pytanie, to po prostu chciałem cię zobaczyć – szepnął z uśmiechem.
Nasze twarze dzieliła niewielka odległość. Zbyt mała, zdecydowanie zbyt mała, jednak nie mogłam się ruszyć ani o centymetr. Stałam zamurowana i patrzyłam mu prosto w oczy. Byłam jak zahipnotyzowana. Chwilę później owionął mnie zapach Fabiana, a nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie jeszcze bardziej. Nie umiałam się przed tym bronić. Mimo że powinnam jakoś zareagować, nie potrafiłam tego zrobić.
- Nie przeszkadzajcie sobie – ciszę w pomieszczeniu przerwał głos Mańki, a my w mgnieniu oka odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
Nie wiedziałam, co się tak właściwie przed chwilą stało. Ach tak! Już wiem! Gdyby nie Mańka, pocałowalibyśmy się. Wróć… Co? Pocałowalibyśmy się? Och nie, do tego nie powinno dojść. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Na szczęście, nic się nie stało.
Wzięłam szybko głęboki wdech i obejrzałam się za siebie. Mańka ubrana w zimową kurtkę właśnie zamykała za sobą drzwi frontowe. Ta menda wszystko ukartowała. Wszystko sobie wymyśliła, a teraz jeszcze zostawiła nas samych. Tyle czasu mi wierciła dziurę w brzuchu na temat siatkarza, a teraz myślała, że dopięła swego. Bawi się w swatkę, mimo że ja tego nie potrzebuję. Ani swatki, ani swatanego ze mną.  
- Może się czegoś napijesz? – spytałam więc chłopaka, aby przerwać ciszę i jak najszybciej stamtąd uciec. – Rozbieraj się i zapraszam do środka – powiedziałam, wchodząc do kuchni i wstawiając wodę na kawę bądź herbatę, co sobie chłopak tylko w tej chwili zażyczy.
Kilka minut później siedzieliśmy naprzeciwko siebie i popijaliśmy gorącą herbatę.
- Wiem, że jest już po świętach, ale mam dla ciebie prezent – Fabian przerwał dosyć niezręczną ciszę pomiędzy nami, po czym zanurkował pod stołem, by pogrzebać w torbie w poszukiwaniu pakunku.
- Prezent? Dla mnie? – zdziwiłam się. – A z jakiej okazji?
- Tak, dla ciebie z okazji świąt. Proszę bardzo – położył na stole średniej wielkości pakunek.
- Ale ja nie wiem, czy mogę to przyjąć. Przecież niczego nie mam dla ciebie… – panikowałam.
Było mi cholernie głupio, że nie mam się mu czym odwdzięczyć za jego podarunek.
- To nie jest ważne – uśmiechnął się Fabian w moim kierunku. – Jeśli ci się spodoba, to będzie dla mnie najlepszy prezent.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale widząc jego zachęcające spojrzenie, zaczęłam niezbyt pewnie rozrywać papier. Po chwili moim oczom ukazała się koszulka meczowa AZS-u z numerem 7 na plecach i nazwiskiem Drzyzga.
- Pamiętasz? Podczas naszego pierwszego spotkania ci ją obiecałem – poinformował mnie, w międzyczasie przyglądając się uważnie mojej reakcji.
- Jasne, że pamiętam - odparłam. – Nie sądziłam, że mówiłeś to na serio. Ale jest prześliczna, dziękuję ci – odpowiedziałam szybko z szerokim uśmiechem na ustach.
Zerwałam się ze swojego miejsca w przypływie nagłej radości. Chwilę później ściskałam już Fabiana, dziękując mu za prezent i całując go w policzek w podzięce. Po chwili założyłam ją na t-shirt, który miałam właśnie na sobie. Prezentując się przed nim z każdej strony, spytałam go:
- I jak wyglądam?
- Wyglądasz w tej koszulce zdecydowanie lepiej ode mnie – zaśmiał się siatkarz.
- I na taką odpowiedź liczyłam – zawtórowałam mu, z powrotem siadając na swoje wcześniej zajmowane miejsce. – Naprawdę, nie wiem jak ci dziękować.
- Założysz ją na jakiś nasz mecz, na który przyjedziesz i będzie dobrze. A właśnie, kiedy zawitasz do Hali Polonia? – spytał, przyglądając mi się uważniej znad kubka z herbatą.
- Nie wiem. Drugiego stycznia wracam do Poznania, niedługo po powrocie na studia zaczyna mi się sesja, więc… pewnie dopiero po sesji, możliwe, że na play-offy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Będę trzymał kciuki, abyś się szybko z tą sesją uporała i mogła do nas przyjechać – odpowiedział Fabian pokazując mi zaciśnięte kciuki.
Od razu wyczułam, że mówi to szczerze. Kurczę, nigdy nie sądziłam, że jednemu z siatkarzy mojego ulubionego klubu będzie zależało na tym, abym przyjechała na jego mecz i to jak najszybciej. Przecież to jest takie nierealne… a kurczę, jednak możliwe.
- Kciuki się przydadzą – zaśmiałam się. – Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? – spytałam po chwili, przyglądając mu się uważniej.
- Tak? – odpowiedział ostrożnie, węsząc podstęp.
- To Mańka do ciebie dzwoniła i ci powiedziała, że tu jestem, prawda? – spytałam powoli, przyglądając się mu z uwagą.
Siatkarz przytaknął nieznacznie, chyba nie do końca wiedząc, czy dobrze robi, mówiąc mi o tym.
- Jak cię namówiła do przyjazdu? – drążyłam temat. – Mam nadzieję, że ci niczego głupiego nie nagadała...
- Nie, nie musisz się o to martwić – zaprzeczył szybko. Zdecydowanie za szybko. – Mańka zadzwoniła po prostu do mnie kilka dni temu i powiedziała, że do końca roku będziesz w Krakowie i że mogę do was wpaść, jeśli chcę się z wami zobaczyć. Tyle.
Jakoś nie bardzo w to wierzyłam. Czegoś mi nie powiedział, byłam o tym święcie przekonana. Ale nie wiedziałam, jak z niego wyciągnąć prawdę…
- Na pewno? – dopytywałam więc, lustrując go wzrokiem.
Może ugnie się pod moim parzącym spojrzeniem?
- Na bank – zapewnił mnie.
Nie ugiął się, kurczę no. Ale spuścił wzrok, co oznaczało, że to nie była zbyt szczera odpowiedź. A gdy po chwili zmienił temat, utwierdziło mnie to w przekonaniu, że coś przede mną ukrywa.
- A jak Mańka się czuje?
- Myślę, że jest już w porządku. Dlatego też pozwoliłam jej tutaj wrócić – odpowiedziałam mu. – Boję się tylko, co się stanie, gdy go znowu spotka… Dlatego muszę coś jeszcze załatwić w Krakowie przed końcem roku. W końcu, trzeba rozwiązać wszystkie niezakończone sprawy... – dokończyłam, ale już bardziej do siebie niż do niego.
- Co masz zamiar zrobić? – Fabian jednak wszystko słyszał i się tym zainteresował.
Westchnęłam. Nie miałam zamiaru mu niczego mówić, ale zanim się zablokowałam, zdążyłam mu już wszystko wypaplać.
- Muszę się z nim spotkać – oznajmiłam, ku własnemu przerażeniu, że to właśnie Fabianowi o tym mówię. – Muszę mu wygarnąć, co o nim myślę, inaczej nie będę mogła spać spokojnie.
- Pójdę z tobą – zaoferował się siatkarz od razu.
- Nie, lepiej nie – zaprzeczyłam szybko, wręcz błagając go wzrokiem, aby się nie upierał przy swoim pomyśle. – Jeszcze wyjdzie z tego jakaś draka, a ja nie mogę narażać twojego dobrego imienia na jakiś szwank…
- O mnie się nie martw – przerwał mi, zanim zdążyłam jeszcze cokolwiek powiedzieć, argumentując moją odmowę. – Ubieraj się i idziemy – zarządził.
Nie miałam siły przebicia. Wiedziałam, że mu nie przegadam, dlatego spasowałam i posłusznie poszłam się ubrać w coś cieplejszego. Chwilę później jechaliśmy już do mieszkania, w którym powinniśmy znaleźć Konrada.


*


Kilkadziesiąt minut później stałam przed drzwiami od mieszkania byłego chłopaka Mańki, który swoim zachowaniem miesiąc temu popchnął ją do próby samobójczej. Na szczęście, nieudanej próby. Fabian był blisko mnie, stał na schodach oparty o mur tak, że Konrad go nie zauważy, jeśli się nie rozejrzy, gdy otworzy drzwi od mieszkania. A z pewnością tego nie zrobi, bo to jest istny pies na baby. Już podczas pierwszego spotkania się o tym przekonałam, jednak Mańka nie słuchała mojego zdania na jego temat. I gdy już zaczęłam sądzić, że się pomyliłam w stosunku do niego, ten wywinął taki numer, udowadniając mi, że jednak miałam rację. Dlatego tak bardzo dodawała mi otuchy obecność siatkarza obok mnie. Zdecydowanie zbyt długo odwlekałam tą wizytę u Konrada, ale bałam się tego, co tu się może wydarzyć. Konrad był nieprzewidywalny i mimo całej mojej życiowej zaciętości, on mnie w pewnym stopniu przerażał. Teraz jednak było inaczej, bo wiedziałam, że mam obok siebie kogoś, kto w razie czego mi pomoże. A w tym bloku nikt skory do obywatelskiego uczynku nie jest… Mańka się już o tym przekonała, gdy ją uderzył, a nikt nie zwrócił na to swojej uwagi.
Drzwi od mieszkania się otworzyły, co przerwało mi w moich przemyśleniach. Ujrzałam w nich twarz postawnego blondyna o zielonych oczach. Był przystojny, nie mogłabym tego nie przyznać, jednak ja doskonale wiedziałam, co się po takich gogusiach spodziewać. Marcel nauczył mnie życiowej ostrożności z facetami. Dzięki doświadczeniom z przeszłości z nim związanymi, nabrałam nosa i rozpoznawałam już z początku, kto jest wart mojej znajomości, a kto nie. Konrad zdecydowanie należał do tej drugiej grupy.
- Tatiana... no proszę. Wszystkich bym się tutaj dzisiaj spodziewał, ale nie ciebie… – zaśmiał się blondyn, spoglądając na mnie, jakby miał rentgen w oczach. Aż w pewnej chwili zaczęło mi się wydać, że nagle straciłam ubranie, które miałam na sobie... – Choć zastanawiając się nad tym chwilkę, jednak muszę się przyznać, że sądziłem, iż do mnie przyjdziesz. Myślałem tylko, że trochę mniej czasu ci to zajmie. Może wejdziesz? – spytał, kończąc swój wywód i pokazując ręką na przestrzeń znajdującą się za nim.
- Nie, dzięki, nie po to tu przyszłam – w odróżnieniu od niego, moja odpowiedź była krótka, zwięzła i na temat.
- Nie? – zdziwił się trochę. Albo idealnie udawał zdziwienie. – Naprawdę? A więc po co?
- Po to, by ci powiedzieć, jakim skończonym skurwysynem jesteś – syknęłam.
- I co jeszcze? – zaśmiał się, wciąż patrząc na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
Boże, jak Mańka mogła się zakochać w takim typie? Czy on naprawdę potrafił zachowywać się inaczej, że tak ją zbajerował, czy dziewczyna była tak zaślepiona, że nie widziała tego, co inni widzą na pierwszy rzut oka.
- Oraz to, że jak jeszcze raz zbliżysz się do Mańki, to będziesz miał ze mną do czynienia – dodałam.
- Czy ty mi grozisz? – roześmiał się.
- Nie, ostrzegam tylko – wciąż mówiłam spokojnie, nie wchodząc z nim w żadne gierki słowne i nie dając się wyprowadzić z równowagi.
- I co mi możesz zrobić? Ty, takie małe chucherko? – zaśmiał się, tym razem ironicznie.
- Nie chciałbyś wiedzieć – poinformowałam go.
I już chciałam się obrócić, by odejść stamtąd, jednak Konrad wcale nie skończył.
- Och, Tatiana, możesz już przestać udawać – zaśmiał się po raz kolejny dzisiejszego dnia. Tym razem aż mi ciarki przeszły po plecach, na dźwięk jego obleśnego śmiechu. – Nie musisz już ukrywać, jak bardzo na ciebie działam. Nie ma tutaj Mańki, więc…
- O czym ty gadasz?! – przerwałam mu brutalnie.
I masz, udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.
- Myślisz, że nie widziałem, jak na mnie patrzysz? – spytał, spoglądając na mnie spod byka.
- Widocznie nie widziałeś. Gdybyś widział, to byś wiedział, że patrzę na ciebie z odrazą – rzuciłam, jeszcze spokojnie. Ale to były już ostatki mojej silnej woli, by nie zacząć krzyczeć. – Od początku mi się nie podobałeś. Od początku wiedziałam, że nie jesteś wart Mańki i że nie powinieneś z nią być.
- Widzisz? Wiedziałem! – roześmiał się triumfalnie.
- Co wiedziałeś? – spytałam, niczego nie rozumiejąc.
- Myślałaś tak tylko dlatego, że chciałaś zająć miejsce Mańki u mojego boku – wyjaśnił mi pewny swego.
Nie sądziłam, że ktoś może być tak głupi i tak zapatrzony w siebie, by nie widzieć ewidentnych sygnałów niechęci ze strony drugiego człowieka. Ba, by zamieniać je w coś zupełnie odwrotnego.
- Niedoczekanie twoje – syknęłam.
- Och, nawet nie wiesz, jak lubię takie ostre i niedostępne dziewczyny, jak ty – mruknął zawadiacko Konrad, łapiąc mnie za przegubie ręki.
- Puść mnie! To boli.
Próbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale byłam zbyt słaba. Spojrzałam więc błagalnie na Fabiana. Ten od razu się zorientował, że daję mu pozwolenie na wkroczenie do akcji, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że i bez tego coś by zrobił w tym momencie, bo już nie mógł na to wszystko patrzeć tak z boku.
- A co mi zrobisz? Zaczniesz krzyczeć? – zapytał ironicznie Konrad. – Tutaj nikt ci nie pomoże.
- Czyżby? – to pytanie nie padło już z moich ust, jak to do tej pory było, a z ust Fabiana, który stał kilka schodków niżej, tak że wydawał się być niższy od Konrada, i z założonymi rękoma i ostrym spojrzeniem, spoglądał na niego. – Puść ją – dodał złowrogo.
Konrad rozejrzał się dookoła siebie, nie zwalniając uścisku ani na chwilę, po czym odpowiedział w stronę siatkarza:
- Nie wtrącaj się w to, chłoptasiu. To nie jest twoja sprawa.
Po czym postanowił wciągnąć mnie do mieszkania, kompletnie nie przejmując się tym, że ktoś stoi z boku i się temu przeciwstawia. Myślał, że Fabian odpuści, jak wszyscy mieszkańcy tego bloku, jednak Drzyzga nie był z tego pokroju ludzi. Siatkarz przeskoczył te kilka schodków, które dzieliło go od piętra numer dwa i stanął obok mnie. Od razu było widać sporą różnicę wzrostu pomiędzy nim, a moim napastnikiem. Ten drugi na widok imponującego wzrostu Fabiana, zdziwił się nieco, ale chyba nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić.
- A właśnie, że moja. Puścisz moją dziewczynę po dobroci, czy mam ci przyłożyć? – Fabian syknął z taką agresją w głosie, której jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.
Konrad zgłupiał. Popatrzył na niego, potem na mnie, by znów spojrzeć na niego, by po chwili puścić moją rękę. Fabian od razu odsunął mnie od niego i przedzielił naszą dwójkę swoim ciałem, po czym jeszcze bardziej przybliżył się do mojego niedoszłego napastnika.
- Następnym razem, lepiej pilnuj swojej dziuni – mruknął Konrad w stronę Drzyzgi.
Posłał mi jeszcze spojrzenie pełne wyrzutu, że nie przyszłam tutaj sama, przez co jego plan się nie powiódł, po czym chciał czmychnąć w głąb swojego mieszkania. Fabian jednak zagrodził mu drogę nogą, uniemożliwiając tym ruchem zamknięcie drzwi. Po chwili złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie.
- Czego jeszcze chcesz? Puściłem ją przecież – pisnął bezbronny Konrad, próbując się jakoś wyrwać z uścisku siatkarza.
- Chcę, abyś zrozumiał, że masz się trzymać z daleka od Mańki i Tatiany. Bo inaczej będziesz miał ze mnę do czynienia – oznajmił mu spokojnie, po czym go puścił.
- Myślisz, że się ciebie boję? – syknął Konrad, poprawiając sobie koszulę. – Jesteś tylko taki mądry w gębie.
I zanim się zorientowałam co się kroi, Fabian uderzył go w twarz. Zdusiłam okrzyk, który chciał się wydobyć z mojej krtani. Chwilę później z wargi i nosa Konrada pociekła krew.
- To była tylko taka mała demonstracja siły – oznajmił siatkarz spokojnie, spoglądając na Konrada. – Jeśli więc usłyszę, że zbliżyłeś się do którejś z dziewczyn, udowodnię ci, na co mnie naprawdę stać – dorzucił.
Fabian nie wdawał się już z nim w bezsensowną dyskusję, tylko złapał mnie za rękę i poprowadził w dół schodów. Sama bym chyba nie dała rady zejść, gdyby mnie za sobą nie pociągnął. Nie po tym, co przed chwilą widziałam, czego byłam świadkiem… Konrad tymczasem krzyczał za nami, że to była napaść w jego domu, że on to zgłosi na policję, że on (znaczy Fabian) będzie miał przesrane i tak dalej. Siatkarz jednak nic sobie z tego nie robił. Spojrzał na mnie z czułością i spytał:
- Nic ci nie jest?
Rozbroił mnie tym kompletnie. Zamiast martwić się o siebie, ten jak gdyby nigdy nic przyjmuje groźby ze strony Konrada, a do tego bardziej martwi się o mnie, mimo że to ja wplątałam go w tą chorą sytuację.
- Nie, w porządku – odpowiedziałam od razu. – Dzięki, że tam ze mną poszedłeś, ale nie musiałeś go bić, jeszcze będziesz miał przez niego kłopoty.
- Musiałam jakoś przemówić mu do rozumu, który mam nadzieję ma. A na takich typów działa tylko siła – wyjaśnił mi.
- A jeśli spełni swoje groźby co do siebie? W końcu to ty go napadłeś w jego domu… - mruknęłam nie do końca przekonana.
- Myślisz, że znajdzie mnie w Częstochowie? A nawet jeśli, to musi mieć świadków, którzy udowodnią to przed sądem, a  przecież sam powiedział, że w tym bloku nic nikogo nie interesuje.
- Fakt – musiałam się z nim zgodzić, chcąc tego, czy nie chcąc.
- No więc widzisz, nie masz się o co martwić – zaśmiał się, dając mi pstryczka w nos.
Nie byłam do końca taka pewna, jednak nie miałam zamiaru się z nim o to sprzeczać i to na środku ulicy. Poza tym, jego argumenty były zgodne z prawdą, a ja nie sądziłam, aby Konrad zgłosił się na policję, bo przecież za pomocą tej sprawy mogą wyjść jego ciemne sprawki, których ma sporo za uszami.
- No dobrze, przekonałeś mnie – oznajmiłam już spokojniejsza. – To co, jakaś kawa w ramach wdzięczności? – spytałam, unosząc brew nad prawym okiem.
- Z przyjemnością – odpowiedział mi siatkarz.
Chwilę później szliśmy ulicami Krakowa, poszukując jakieś przyjemnej kawiarni, w której moglibyśmy spędzić miłe popołudnie.





_________________________ 
"Nie rozumiem, jak możesz chcieć przez pół Polski jechać tylko po to, by obejrzeć mecz ostatniej drużyny w tabeli..." - to są słowa mojego taty. Tak, ja - Wielkopolanka, w sobotę jadę na mecz AZS-u do Częstochowy. Oby to był nasz mecz, chciałabym im "przynieść" szczęście :) Trzymajcie kciuki, aby moje kochane PKP (tu nie ma ani grama ironii!) mnie nie zawiodło i żebym się na niego nie spóźniła.

A na jestesmoimtatuazem pojawili się bohaterowie. Pierwszy rozdział jakoś w połowie lutego.


Pozdrowienia!

4 komentarze:

  1. Przeczytałam już dość dawno rozdziały, ale wolę komentować ten nowy :D
    Fabian jest rozczulający z tą troską o Tatianę. A Konrada to trzeba na Syberię wysłać.
    Trzymam kciuki za to PKP :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zacznę od skomentowania tego, co napisałaś pod rozdziałem. Już głowa mi pęka od wysłuchiwania o beznadziejności AZS-u i ostatnim miejscu w lidze. Postanowiłam się nie denerwować, więc napiszę tylko, że mam nadzieję, iż w następnym sezonie AZS wróci na swoje miejsce w tabeli i udowodni wszystkim tym, którzy wieszają teraz na nich psy, że nie mają racji. Dostaję już białej gorączki, gdy ktoś obraża mój klub. A co do sobotniego meczu, to ja też na nim będę i też mam nadzieję, że będzie szczęśliwy i chłopaki dadzą z siebie wszystko ;)
    Przechodząc do rozdziału... Całe szczęście, że Fabian jednak pojechał z Tatianą i nie dał się zbyć, bo aż mi włosy dęba stają, gdy myślę o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby go tam nie było. Ona chyba sobie nie zdawała sprawy, w jakie tarapaty mogła wpaść, bo wygląda na to, że Konrad do normalnych nie należy. Ach, byłam pod wrażeniem tego, z jaką łatwością Fabian przeszedł do porządku dziennego nad tym, że przyłożył kolesiowi w twarz. Muszę jednak przyznać mu rację, bowiem nad takim typkiem nie ma się co rozwodzić. Czyżby Mańka wyczuwała miętę przez rumianek między naszą dwójką, że zaprosiła Drzyzgę? Pomysł był trafiony, jak najbardziej ;) Fabian słów na wiatr nie rzuca, obiecał koszulkę i dał. Sama chciałabym taki prezent ;) Bardzo się cieszę, że Mańka odzyskuje równowagę, mam nadzieję, że zrozumiała, że Konrad po prostu nie był jej wart, a już na pewno nie tego, by pozbawiała się dla niego życia. Bardzo jestem ciekawa, jak zareaguje na wieść o tym, że Siwa i Drzyzga byli u jej byłego? I czy w ogóle się o tym dowie? Nie wiem, jak wytrzymam do kolejnej środy, bo mnie skręca z ciekawości ;) A na dodatek, jak zaczynam czytać rozdział, to tak się wkręcam w akcję, że nawet nie zauważam, kiedy koniec :( Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z nimi to jak z dziećmi. Gdyby nie osoby trzecie to pewnie widzieliby się raz na ruski rok. Dobrze, że mają przyjaciół z głową na karku.
    Mój ulubiony fragment, to jak Fabian przypieprzył temu całemu Konradowi :D Ma rację, na takich działa tylko siła. Może od tego uderzenia coś mu się poprawi w móżdżku.
    Wybacz ojcu, bo nie jest świadom, że grzeszy. Co z tego, że drużyna ostatnia w tabeli? Miłość się liczy! Kibicowałabym Wam, ale, że gracie z ZAKSĄ, to sama rozumiesz. :P No, ale tie breakiem nie pogardzę (z korzyścią dla Kędzierzyna - muszę to dodać, bo ZAKSA i tie break raczej sobie nie sprzyjają). Jak gdzieś wyhaczysz Wiśnię to pozdrów go od małżonki. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fabian-superhero i Tatiana-wonderwoman są zdecydowanie jednymi z najbardziej pozytywnych bohaterów w blogach, które czytałam czy też w blogach, które czytam ;D Już jak ta para się za coś weźmie, to analizowana sprawa jak nic może liczyć na szczęśliwe zakończenie ;D Suuuper, że Drzyzga przyjechał do Krakowa! Widzę tym samym, że Mańka już na dobre doszła do siebie po dość traumatycznych przeżyciach ostatnich tygodni, po czym podjęła zmasowane wysiłki w celu romantycznego spiknięcia Siwej i siatkarza. Jej przebiegłość pewnie nie zna granic i ciekawa jestem, czy jeszcze się do zacieśnienia relacji naszego uroczego tandemu przyczyni ;D
    A Konradowi wpiernicz należał się już od dawna. Dobrze, że wreszcie dostał za swoje! Choć trochę zbyt delikatnie Fabian się z nim obszedł, ale skoro to miał być tylko cios napominająco-ostrzegający, to jest O.K., bo jednak łamanie kości na dzień dobry byłoby niehalo. Poza tym ja też liczę na to, że ex-Mańki pójdzie po rozum do głowy, przemyśli sobie kilka rzeczy i zmieni tor własnego postępowania. Choć w sumie nie jestem też do końca przekonana, czy tacy jak on zdolni są do jakiejkolwiek zmiany na lepsze.. Cóż, zobaczymy ;D
    Ej, o co chodzi z Marcelem? Czy to ja go przegapiłam, czy to Ty jeszcze nie rozwinęłaś w pełni jego wątku? Muszę to ogarnąć.

    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń