Ubrana w małą
czarną, którą pożyczyła mi Natalia, dziewczyna Wiśni oraz czarne wysokie
szpilki z czerwonym spodem, które zafundowała mi Karina, wymalowana i uczesana
także przez nią, wchodziłam w tym momencie wraz z Fabianem pod rękę do
częstochowskiego klubu „Magik”. Obawiałam się trochę dzisiejszego wieczoru, nie
miałam pojęcia, co się tu może wydarzyć i jak to spotkanie przebiegnie. Nie
byłam też przygotowana na rozmowę z siatkarzem, mimo że doskonale zdawałam
sobie sprawę, iż muszę ją przeprowadzić. Tu i teraz. Choćby nie wiem co. Dzisiaj
wszystko wymknęło się spod kontroli i to przez moje zachowanie, nie mogłam więc
pozwolić, aby dalej nasza znajomość zmierzała swoim rytmem i to jeszcze w
bliżej mi nieznanym kierunku. Obawiałam się, że jak tak dalej pójdzie, to może
z tego wszystkiego wyniknąć coś, co niekoniecznie będzie dla nas obydwóch
dobre. Musiałam więc nad wszystkim zapanować i najlepiej będzie, gdy zrobię to
jak najprędzej.
Ale najpierw powinnam
odpowiednio przygotować sobie grunt. No i poświętować trochę dzisiejsze
zwycięstwo, bo w końcu jest co świętować. Przecież nie co dzień zdobywa się
europejski puchar. I to wywalczony w tak dramatycznych okolicznościach, w jakich
my dzisiaj tego dokonaliśmy! A przyszło mi oblewać dzisiejsze zwycięstwo w
niezwykle doborowym towarzystwie. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział,
że ostatniego marca będę się bawiła wraz z siatkarzami AZS-u w jednym z
częstochowskich klubów po ich zwycięstwie w finale europejskiego pucharu, to
popukałabym się w czoło, uznając, że owa osoba bredzi. Albo jest chora psychicznie.
Albo ma urojenia. Albo tym podobne. A teraz… teraz to działo się naprawdę.
Właśnie siadałam w klubowej loży obok AZS-iaków i ich drugich połówek. Wszyscy byli
wręcz w szampańskich nastrojach, które sprzyjały wspólnej, dobrej zabawie.
- No nareszcie
dałaś się namówić na wspólną imprezę z nami, bo już się bałem, że nas nie
lubisz i dlatego nigdzie z nami nie wychodzisz – wypomniał mi Sobala, kiedy
tylko zasiadłam obok nich i zapoznałam się z tymi, których do tej pory jeszcze
nie miałam przyjemności poznać.
A trochę
nieznajomych mi do tej pory osób tutaj było. Wojtek w swoich pretensjach jakąś
rację ma – przecież nigdzie z nimi nie wychodziłam, więc nie miałam kiedy i jak
ich wszystkich poznać. Tylko jak miałabym z nimi gdzieś bywać, skoro oni
mieszkają w Częstochowie, a ja w Poznaniu? Ale tego jednak powiedzieć im nie
mogłam…
- Och, Wojtek, musisz
jeszcze popracować nad interpretacją kobiecego zachowania – pouczyłam go z
uśmiechem, szczelnie omijając temat powodu mojego niepojawiania się w towarzystwie
Fabiana na imprezach, które do tej pory zorganizowali.
- Może dlatego
nie ma tutaj z tobą teraz jakieś dziewczyny, co? – Janeczek od razu podchwycił
moją myśl i zaczął szturchać Wojtka w bok, nabijając się z niego.
- A może ja
lubię być sam i wciąż poznawać nowe, śliczne kobiety? – spytał go Wojtek,
spoglądając wymownie na atakującego.
- To dzisiaj
będziesz miał niezłe branie, chłopie – poklepał go po plecach Hebda, który
również się uaktywnił. – Na zwycięzców laski lecą. Spójrz na Kamińskiego. Jeśli
jego tak okrążyły, to ty też powinieneś sobie poradzić.
Spojrzałam na
parkiet, na którym rzeczywiście Kamiński był otoczony przez wianuszek
dziewczyn, nie mogąc się przedostać do naszego stolika. Trochę śmiesznie
wyglądał – taki wysoki chłop, okrążony przez sięgające mu pod pachy dziewczyny,
z zaskoczoną miną na twarzy, nie ogarniając zaistniałej sytuacji. Aż zaczęłam
się zastanawiać czy nie potrzebuje pomocy, ale najpierw musiałam
zainterweniować w jego sprawie wśród jego kolegów. Dlatego to ja jako pierwsza
otworzyłam usta, wyprzedzając tym Wojtka, który też chciał coś odpowiedzieć
Hebdzie.
- A dlaczego tak
się go czepiasz? Hm? Jesteś zazdrosny, że ma więcej adoratorek od ciebie? –
spojrzałam wymownie na Miłosza.
- Pff – Hebda prychnął.
– Jakbym miał o co…
- Czyli jednak
jesteś zazdrosny. Trafiony, zatopiony! – zaśmiałam się. – I jeśli mam być z
tobą szczera, to masz o co. Sama bym na niego poleciała – rzekłam z
przekonaniem. I kiedy tylko to powiedziałam, chłopaki spojrzeli na mnie
dziwnie, więc postanowiłam dokończyć swoją myśl. – Ale nie polecę, bo nie
przebiję się przez ten tabun wielbicielek, nigdy nie umiałam odnaleźć się w
tłumie...
- A ja myślałem,
że masz inny powód – Sobala zrobił wielkie oczy w moim kierunku i zaczął nimi
jeździć od mojej osoby do Fabiana, siedzącego obok mnie, przysłuchującego się
nam z uwagą i nie biorącego czynnego udziału w rozmowie.
- Nie rób tak, Wojtek,
bo ci jeszcze tak zostanie i dopiero będziesz miał problem z kobietami –
upomniałam środkowego. – I nie rozumiem powodu waszej konsternacji. Fabian doskonale
wie, że nie musi być o was zazdrosny, prawda? – spytałam, spoglądając w końcu na
rozgrywającego.
Kiedy tylko cała
uwaga zainteresowanych przeniosła się na niego, młody Drzyzga od razu przybrał
na swoją twarz uśmiech, ale miałam jakieś dziwne wrażenie, że ten grymas nie
był do końca szczery…
- Oczywiście –
potwierdził. – Ale chyba przyszliśmy się tutaj bawić, a nie gadać o pierdołach,
co? – szybko jednak zmienił temat. – Zatańczysz? – spytał po chwili,
spoglądając na mnie i wyciągając do mnie swoją dłoń.
Z uśmiechem i z
chęcią ujęłam ją, i dałam się mu poprowadzić na parkiet, gdzie po chwili razem wirowaliśmy
na parkiecie wśród innych par. Muzyka w tej chwili nie była jakoś specjalnie
klubowa, raczej taka bardziej spokojna i rytmiczna, tak dla uspokojenia klimatu
panującego w klubie.
- Wiesz, że po
raz pierwszy nie czuję się przy was jak taki krasnolud? – zaśmiałam się.
Miałam w tej
chwili na swoich nogach dziesięciocentymetrowe szpilki, dzięki którym mierzyłam
troszkę ponad 180 centymetrów wzrostu, co przy wysokości moich męskich
towarzyszy wielkim sukcesem nie było, a mimo to czułam się jednak przy nich
zdecydowanie lepiej. Już nie musiałam tak bardzo zadzierać w górę swojej głowy,
żeby zarejestrować ich wyrazów twarzy, czy po prostu móc spojrzeć im w twarz,
gdy do nich coś mówiłam.
- Tatiana, możesz
mi wyjaśnić, co to było przed chwilą przy stoliku? – spytał Fabian, ignorując
moje wcześniejsze stwierdzenie.
Jego ton głosu bardzo
mi się nie spodobał. Wypowiedział to zdanie w taki sposób, jakby miał do mnie o
coś pretensje, a ja przecież nic złego nie zrobiłam.
- Nie rozumiem,
o co ci chodzi. Przecież to były tylko takie żarty – odpowiedziałam, uważnie mu
się przyglądając.
- Mnie jakoś nie
śmieszyły – podzielił się ze mną swoją opinią.
- A mnie owszem.
I wydaje mi się, że reszta również nie brała tego na poważnie, w odróżnieniu od
ciebie – powiedziałam zirytowana. – Widocznie masz spaczone poczucie humoru –
dodałam, po czym wyswobodziłam się z jego objęć.
Obróciłam się na
pięcie i poszłam do baru, by się napić, zostawiając Drzyzgę samego na środku
parkietu. Ten był trochę zaskoczony moim zachowaniem, a kiedy już się ogarnął,
chciał chyba podążyć za mną, by to wszystko wyjaśnić, jednak nie było mu dane,
bo znalazł się w centrum wydarzeń. Bo otóż właśnie w tej chwili didżej na cześć
świętujących w tym miejscu dzisiejszych zwycięzców puścił „We are the champions”, przez co świeżo upieczeni zdobywcy Pucharu Challenge
zostali obstąpieni przez innych imprezowiczów i przyjmowali od nich gratulacje.
Co prawda dołączyłam się do masowego toastu na ich cześć, ale nie bardzo miałam
ochotę się w to wszystko bardziej wtrącać, zwłaszcza po niezrozumiałych dla
mnie pretensjach Drzyzgi pod moim adresem, dlatego samotnie siedziałam sobie
przy barze, sącząc kolejnego dziś drinka. I było mi całkiem dobrze.
- I jak się
czujesz w mojej sukience? – usłyszałam po chwili pytanie z ust osoby,
dosiadającej się po mojej prawej stronie.
To była Natalia,
która także miała drink w ręce i w tej chwili przyglądała mi się uważnie.
- Bardzo dobrze
– odpowiedziałam jej. – Postaram się jej nie zaplamić, czy coś… A jakby co, to
ci ją odkupię.
- Nie przejmuj
się tym tak, to tylko sukienka – uśmiechnęła się w moim kierunku, machając ręką
na to wszystko, co przed chwilą powiedziałam. – Posprzeczaliście się? – spytała,
nagle zmieniając temat. Kiedy zauważyła, że nie bardzo zrozumiałam jej pytanie,
pokazała mi na migi, że chodzi jej o Drzyzgę, który pozował właśnie w tym
momencie do zdjęcia z jakimiś swoimi fankami.
Nie wiedziałam co
powinnam jej odpowiedzieć, bo tak właściwie to nie miałam pojęcia, co się przed
chwilą między nami stało. Fabian powiedział jedno zdanie, które mnie zirytowało
i tyle. Czy to można nazwać kłótnią? Raczej wątpię. W swoim życiu brałam udział
w o wiele gorszych damsko-męskich przepychankach, niż ta sprzed chwili.
- Jeśli nie
chcesz, to nie mów. Tak właściwie to jest wasza sprawa, a ja chyba nie powinnam
się w to wtrącać – zastrzegła po chwili Natalia, widząc, że nie zabieram się do
odpowiedzi.
- Nie, to nie o
to chodzi – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu nie wiem, co mam ci odpowiedzieć –
dodałam zgodnie z prawdą.
- Łukasz mówił
mi, że wy tylko udajecie parę przez całą resztą – powiedziała swobodnie,
mieszając słomką zawartość swojego kieliszka.
Jej słowa jednak
wywołały u mnie niemały szok. Zrobiłam wielkie oczy w jej kierunku, choć chyba
nie powinnam była się temu dziwić. Są razem, traktują się poważnie, to mówią
sobie prawdę. To się nawet chwali, ale w tym momencie nie bardzo wiedziałam,
czy mogę to uznać za pozytyw…
- Nie miej mu
tego za złe – Natalia dodała szybko, orientując się, że jestem zaskoczona jej
słowami. – Po prostu zauważyłam, że coś jest nie tak, jeśli chodzi o wasz
związek. A Łukasz nie bardzo umie mnie okłamywać, co skrzętnie wykorzystuję –
uśmiechnęła się cwaniacko. – Ale nie musisz się obawiać, nikomu nie powiedziałam
i tego nie powiem, tylko… wyjaśnij mi jedną rzecz.
- Jaką? –
spytałam, nadal będąc nieźle zaskoczoną całą sytuacją.
- Dlaczego wciąż
w tym tkwicie? Łukasz opowiadał mi, jak to się stało, że zostaliście parą – w
tym momencie przyszła pani Wiśniewska zrobiła cudzysłów w powietrzu – ale nie
rozumiem, dlaczego ciągniecie to dalej? Jaki macie w tym cel?
- Gdybym to ja
wiedziała… - szepnęłam bardziej do siebie niż do niej. – Nie wiem, dlaczego
jeszcze tego nie zdementowaliśmy, czy się ze sobą nie rozstaliśmy –
powiedziałam, też robiąc cudzysłowie w powietrzu przy ostatnim wypowiedzianym
słowie. – Na początku nawet nie myślałam, że spotkam się z Fabianem raz
jeszcze, a później… jakoś tak wyszło. Nawet nigdy na ten temat nie
rozmawialiśmy, nigdy się nie zastanawialiśmy jak z tego wybrnąć.
- Naprawdę? –
zdziwiła się Natalia.
I kiedy
wypowiedziała to jedno słowo, dotarło do mnie, w jak chorym układzie tkwimy. A
do tego nawet nie wiem, dlaczego on taki jest, jak długo potrwa i jak z niego
wybrnąć. Nic nie wiem i nic mnie to do tej pory nie obchodziło. Nie
zastanawiałam się, jak inni na nas patrzą, jak nasza znajomość wygląda z boku.
Dopiero teraz, dzięki Natalii, zrozumiałam jakie to jest dziwne. No dobrze, nie
przejmowaliśmy się zdaniem innych na nasz temat, ale my sami nie mamy swojego
zdania i scenariusza, według którego powinniśmy postępować. Wszystko szło do
przodu swoim życiem, nie panowaliśmy nad tym. Chyba naprawdę nadszedł czas, by
to zmienić…
- Naprawdę –
potwierdziłam. – Oboje doskonale wiemy, że jesteśmy dla siebie kimś więcej niż
zwykłymi znajomymi, ale nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Znamy się krótko,
rzadko się spotykamy, niezbyt wiele o sobie wiemy…
- Wiem, że to
będzie niezbyt delikatne z mojej strony, ale… - Natalia zawahała się na chwilę
- ale widziałam was, jak się całowaliście dzisiaj po meczu. I chyba nie tylko
ja to widziałam.
Westchnęłam.
- To moja wina –
powiedziałam, spuszczając wzrok. – Po prostu poniosły mnie emocje.
Natalia pokiwała
głową, ale chyba nie za bardzo przekonana o tym, że właśnie mówię jej prawdę. I
już chciałam coś od siebie dodać, ale obok nas pojawił się Łukasz w wyśmienitym
nastroju, który od razu znalazł się obok swojej dziewczyny i ją pocałował, czym
wytrącił ją z przesłuchiwania mojej osoby.
- Widzę, że się
za kumplowałyście – powiedział po chwili z szerokim uśmiechem. – Bardzo się z
tego cieszę.
- Wspólne
sukienki zbliżają do siebie kobiety – zaśmiałam się, starając się jak najlepiej
maskować mętlik, który aktualnie miałam w głowie.
Przez jedno
pytanie z ust Natalii przestałam rozumieć moją aktualną sytuacją. Nigdy się nad
tym specjalnie nie zastanawiałam, a gdy już to zrobiłam, nie umiałam niczego
porządnego wymyślić. To wszystko zaczęło mnie przerastać.
- Jak się
bawisz, Tatiana? – spytał Wiśnia, przyglądając mi się uważnie.
Fabian zawsze mi
powtarzał, że środkowy jest dobrym analitykiem ludzkiej psychiki. Potrafił
przejrzeć każdego, tylko z własną dziewczyną miał problem i to go w niej
najbardziej intrygowało. Mam jednak nadzieję, że tym razem Łukasz nie domyśla
się, co mi chodzi po głowie… Bo jeszcze byłby w stanie wszystko zepsuć, jak to
on.
- Powiedzmy, że
nie najgorzej – odpowiedziałam ostrożnie.
- To zaraz
będziesz bawiła się wyśmienicie, bo porywam cię do tańca – zakomunikował mi. –
W końcu ci to obiecałem, nie?
- A nie
powinieneś przypadkiem swojej dziewczyny wyciągnąć na parkiet? – spytałam
unosząc brew nad prawym okiem.
- O mnie się nie
martw, ja sobie radę dam – zanuciła sama zainteresowana, spoglądając na parkiet
i sącząc kolejnego drinka.
- Widzisz –
dodał z przekonaniem Wiśnia. – A poza tym, my to się jeszcze zdążymy razem
natańczyć w życiu, a ciebie to nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę –
oznajmił mi, po czym porwał mnie na parkiet.
Jego ostatnia
uwaga wzmogła we mnie czujność. Domyślał się, ewidentnie czegoś się domyślał…
Musiałam więc działać, aby jakoś zbić go z tropu.
- Muszę przyznać,
że miałeś rację. Tancerzem jesteś całkiem niezłym – przerwałam chwilową ciszę
pomiędzy nami. – Tylko oby ci się od tego komplementu w głowie nie
poprzewracało – zastrzegłam szybko.
- Mi się nie
poprzewraca, nie bój żaby, ktoś skrzętnie o to dba – powiedział, a ja doskonale
wiedziałam, że miał na myśli Natalię.
- Masz naprawdę
świetną dziewczynę – powiedziałam szczerze.
- Wiem to i
czasami aż sam sobie zazdroszczę – zaśmiał się. – Ty za to masz fajnego
chłopaka. Ale czemu tu się dziwić? W końcu to mój kumpel! – dodał z dumą.
- Łukasz, proszę
cię, nie nabijaj się ze mnie – powiedziałam zrezygnowana.
Wiśnia przyjrzał
mi się uważnie, jakby chcąc się w czymś upewnić, po czym pomruczał coś
niezrozumiałego dla mnie pod nosem. Już chciałam zainteresować się, o co mu
chodziło, kiedy usłyszałam nad swoim uchem jakiś głos.
- Odbijany – ten
ktoś zaśmiał się, dzięki czemu poznałam, że był to Sobala.
Dygnęłam przed
Łukaszem, który oddał mnie w ręce Wojtka, po czym z nieodgadnioną miną na
twarzy ruszył w kierunku baru, gdzie Natalia rozmawiała z Fabianem.
- Bałem się, że
mi odmówisz – szepnął Wojtek, czym wyrwał mnie z przyglądania się wyżej
wymienionej trójce.
Byłam ciekawa,
co się tam dzieje i o czym rozmawiają, bo po żywej gestykulacji i zaciętych
minach Natalii i Łukasza oraz niemrawej Fabiana, czułam, że jest to grubsza
sprawa, że coś się święci.
- A dlaczego bym
miała? – szczerze się zdziwiłam, starając się przenieś całą swoją uwagę na
Wojtka, nie zaprzątając sobie głowy trójką przy barze.
- Myślałem, że
sobie na taki zaszczyt nie zasłużę – zaśmiał się Sobala.
- Przestań sobie
żartować – odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Ale ja wcale
nie żartuję – zaprzeczył niezwykle poważnie. – Fabian niby nam zaprzecza, iż
nie jest o ciebie zazdrosny, a tak cię pilnuje, że aż strach do ciebie podejść.
No naprawdę – potwierdził, gdy zobaczył jak wielkie oczy w tej chwili zrobiłam
na jego słowa. – Nie spuszcza z ciebie wzroku, nawet kiedy go otaczają
prześliczne dziewczyny, oczywiście, nie tak śliczne jak ty – zaprzeczył od
razu. – Bałem się więc, że gdy tylko będę chciał cię poprosić do tańca, to
Fabian jednym spojrzeniem zmiecie mnie z powierzchni ziemi. Aż tu nagle widzę
cię w objęciach Wiśni i myślę sobie: teraz albo nigdy.
- No i ci się udało
– skwitowałam to wszystko co powiedział, niezbyt wiele rozumiejąc z jego
gadaniny.
- Ale chyba nie
na długo, bo właśnie jaśnie pan kroczy w naszą stronę – szepnął mi na ucho
zawiedziony Wojtek.
Gdy spojrzałam w
stronę, w którą patrzył mój partner w tańcu, zrozumiałam o co mu chodzi. Fabian
szedł w naszą stronę, a po chwili przystanął obok nas i powiedział:
- Odbijany.
Wojtek już
chciał mnie oddać w ręce mojego „lubego”, jednak ja tak szybko nie miałam
zamiaru dać za wygraną. Nie jestem zabawką, którą można sobie przekazywać z
rękę do ręki. Już nie.
- Ale ja się nie
zgadzam – powiedziałam, spoglądając hardo na Fabiana, którego ewidentnie
zaskoczyła moja reakcja. – Dziękuję – dygnęłam przed Wojtkiem, po czym
obróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę drzwi wyjściowych, zostawiając
dwójkę zaskoczonych siatkarzy za sobą.
Już drugi raz
dzisiejszego dnia zrobiłam coś takiego Fabianowi, ale miałam serdecznie dość
dzisiejszego wieczoru. Miało być cudownie, a wyszło… niezbyt fajnie. Miałam się
dobrze bawić, a zamiast tego wciąż słyszę jakieś pretensje, niezrozumiałe
zdania, dziwne pytania skierowane w moją stronę, na które nie potrafię
odpowiedzieć. To mnie przerasta i właśnie teraz zdałam sobie z tego sprawę. To
nie na moje zdrowie, nie na moje nerwy. Musiałam to wszystko załatwić między
nami. Tu i teraz. Nie było czasu na przygotowywanie sobie gruntu, na badanie
sytuacji. To musiało być jak zerwanie plastra – raz, boleśnie, ale dobrze.
Wzięłam swój
płaszcz z szatni i stanęłam przed klubem, czekając, aż rozgrywający wyjdzie za
mną. Wiedziałam, że prędzej czy później ocknie się z zaskoczenia i do mnie
dołączy, a wtedy spokojnie sobie pogadamy. Tak też się stało.
- Dlaczego tak
mnie zostawiłaś? – spytał, kiedy tylko stanął obok mnie.
Na szczęście tym
razem nie usłyszałam jakiejkolwiek nuty pretensji w jego glosie, bo nie wiem,
jakbym to zniosła.
- Chyba musimy
poważnie porozmawiać – powiedziałam tonem, który nie wróżył niczego dobrego,
ignorując kompletnie jego poprzednie pytanie.
- Teraz rozumiem,
dlaczego jesteś dzisiaj taka dziwnie spięta… – mruknął. – O co chodzi? –
zainteresował się.
Wzięłam głęboki
oddech, po czym obróciłam się na pięcie, by spojrzeć mu w twarz.
- Musimy
wymyślić powód naszego rozstania, który podasz chłopakom. Nie wiem, jakaś
poważna kłótnia między nami, czy coś… ostatecznie możesz stwierdzić, że cię
zdradziłam, niech mi będzie – machnęłam na to ręką. – Mieszkam tyle kilometrów
stąd, że mi to nie robi różnicy.
- Co? Nie
rozumiem, Tatiana… - Fabian ewidentnie był zaskoczony moimi słowami.
- Przecież nie
będziemy razem – zrobiłam cudzysłowie w powietrzu – w nieskończoność. Tak
właściwie to tylko ten jeden raz miałam być twoją dziewczyną – znów cudzysłów –
a wyszło, że jesteśmy ze sobą już 7 miesięcy. Trzeba wreszcie skończyć tą
maskaradę.
- Ale… dlaczego?
– wyjąkał z trudem.
- Przecież chyba
zależy ci na poznaniu jakieś prawdziwej dziewczyny i jej pokochaniu, prawda? A
ja ci to uniemożliwiam… - wyjaśniałam.
- Przestań, to
nie tak…
- Nie Fabian –
przerwała mu, nie dając dojść do głosu. – Musimy to wreszcie skończyć.
- Poznałaś kogoś
– powiedział, jakby przekonany o słuszności wysnutej właśnie przez siebie tezy.
- Codziennie
poznaję mnóstwo ludzi – zaśmiałam się, wzruszając ramionami.
Znowu kluczyłam,
mim że doskonale wiedziałam, o co mu chodzi. Nigdy nie lubiłam tej swojej cechy
osobowości, która nie pozwalała mi mówić wprost, tylko kazała mi odpowiadać na
opak.
- Nie o to mi
chodzi – rzekł Fabian poważnie.
- Nie, to nie
jest tak jak myślisz – powiedziałam wreszcie bez cienia uśmiechu, widząc, że
Fabian powoli traci cierpliwość na moje próby zmieniania tematu i rozluźniania
atmosfery. – Wciąż jestem sama i tak już zostanie. Ale nie mogę stać na drodze
twojemu potencjalnemu związkowi, który będzie prawdziwy, a nie jak nasz… -
dokończyłam.
- A może ja…
- Fabian,
poczekaj – znów mu przerwałam, mimo że powinnam pozwolić dojść mu do słowa, a
nie wciąż denerwować go swoim wtrącaniem się w jego wypowiedzi. Ale gdybym
pozwoliła mu się rozwinąć, mogłabym już nie zebrać się w sobie i nie powiedzieć
mu tego, czego właśnie chciałam. – Zanim coś powiesz, muszę ci jeszcze wyjaśnić
jedną rzecz. Chciałabym cię przeprosić za to, co zrobiłam dzisiaj na hali. Nie
powinnam cię była całować, wybacz mi to. Emocje po waszym zwycięstwie wzięły
nade mną górę, choć to żadne usprawiedliwienie…
- Nie masz mnie
za co przepraszać, ja nie mam ci tego za złe – odpowiedział Fabian, a ja
wiedziałam, że mówi prawdę.
Nie
zastanawiałam się jednak, dlaczego nie ma mi tego za złe, choć chyba powinnam
była… Bardziej skupiłam się na uldze, jaką odczułam po jego słowach.
- To dobrze –
uśmiechnęłam się. – Obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy.
- Ale ja nie
obiecuję – powiedział Drzyzga z cwaniackim uśmiechem i ognikami w oczach.
Zanim się
zorientowałam, co się dzieje, siatkarz przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Najpierw delikatnie, a gdy zaczęłam oddawać jego pocałunek, coraz bardziej
zachłannie, coraz szczelnie mnie obejmując i coraz bardziej przyciskając do
siebie. Głos w mojej głowie mówił mi, nie, on wręcz żądał, abym to jak
najszybciej przerwała, ale nie potrafiłam go posłuchać. Zarzuciłam mu ręce na
szyję, nie próbowałam nawet go w jakikolwiek sposób od siebie odepchnąć.
Dopiero, gdy Fabian oderwał się ode mnie, dotarło do mnie, jak bardzo
przeholowaliśmy w tej chwili.
Nasze twarze
wciąż dzieliła od siebie niewielka odległość. Patrzyliśmy sobie w oczy, w ogóle
nie rozluźniając uścisku.
- Tatiana, masz
rację, powinniśmy zakończyć to udawanie – to Fabian jako pierwszy przerwał
ciszę między nami. Ja nie potrafiłam… Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. –
Ale… ja nie chcę się z tobą rozstawać. Zakochałem się w tobie, rozumiesz to?
Kiedy tylko to
usłyszałam, kiedy zobaczyłam w jego oczach czułość pod moim adresem, kiedy
zrozumiałam wszystko, co się ostatnio stało, przestraszyłam się. Jak mogłam się
nie zorientować, co się między nami dzieje? Jak mogłam nie zauważyć, że nasza
znajomość ewaluuje nie w tą stronę, w którą powinna? Szybko odsunęłam się od
niego z przestrachem, kręcąc głową i szeptając co chwila ciche „nie” pod nosem.
- Tatiana,
proszę cię, powiedz coś… – Fabian, orientując się w tym, co się dzieje, że nic
nie idzie po jego myśli, że nie rzucam mu się w ramiona, wyznając mu dozgonną
miłość, patrzył teraz na mnie z przestrachem, ale wciąż z nadzieją, że wszystko
się ułoży.
Nawet nie wiem,
kiedy i jak to się stało, ale z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nigdy sobie nie
wybaczę, że pozwoliłam, aby nasza znajomość wkroczyła w taki stan. Przecież
mówiłam sobie, że gdy tylko coś zauważę, to zerwę z nim kontakt. A to nie
byłoby trudne, w końcu dzieli nas tyle kilometrów! A jednak nie skorzystałam z
tego, bo niczego nie zauważyłam. Pozwoliłam Fabianowi się we mnie zakochać,
skazując go na to, iż będzie przeze mnie cierpieć. Nie daruję sobie tego.
Nigdy.
- To niemożliwe…
– szepnęłam, wciąż kręcąc głową z niedowierzaniem. – Fabian, my nie możemy być
razem.
- Dlaczego? –
siatkarz szczerze się zdziwił. – Przecież oboje nikogo nie mamy, zdążyliśmy już
się dość dobrze poznać przez ostatnie miesiące, świetnie nam się ze sobą
rozmawia, lubimy przebywać w swoim towarzystwie… Tatiana, pasujemy do ciebie –
przekonywał mnie, łapiąc za ramiona.
- Nie wiesz, co
mówisz – zaprzeczyłam. – Kompletnie mnie nie znasz, nic o mnie nie wiesz…
- To cię poznam
lepiej – Fabian wciąż stał przy swoim. – A odległością się nie martw, coś na to
poradzimy.
- Nie, Fabian…
- Nie rozumiem –
siatkarz mi przerwał, przybliżając się do mnie. – Niczego nie rozumiem. No
chyba, że… nie wierzę w to, ale… chyba że nic do mnie nie czujesz – dodał.
Głos w mojej
głowie znów się uaktywnił i teraz wręcz rozkazywał mi powiedzieć mu, że to jest
właśnie powód, przez który nie możemy być razem. Kilkakrotnie otwierałam już
usta, ale głos się z nich nie wydobył. Próbowałam, ale mi się to nie udawało.
Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Orientując się, że nic takiego nie jestem
w stanie mu teraz powiedzieć, szybko się od niego odsunęłam i obróciłam się
tyłem do niego.
- Widzisz, nie
umiesz mi zaprzeczyć – powiedział triumfalnie Drzyzga. – Dlaczego więc nie
chcesz spróbować?
- Bo to nie ma
sensu? Bo to nie przetrwa? Bo się boję? – wyrzuciłam z siebie z naciskiem, w
ogóle na niego nie patrząc.
Fabian podszedł
do mnie i obrócił w swoją stronę, tak abym patrzyła mu teraz w twarz.
- Proszę cię,
zaryzykuj – szepnął. – Zrobię wszystko, abyś była ze mną szczęśliwa…
- Bardzo bym
chciała, ale nie mogę. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie dam się omotać
facetowi. Poradzę sobie sama i dotrzymam danego sobie słowa – odpowiedziała z
naciskiem.
- Ktoś cię
kiedyś skrzywdził, prawda? – Fabian zadał to pytanie w taki sposób, jakby właśnie
rozmawiał z małym dzieckiem.
Nieznacznie
przytaknęłam, przełykając na głos ślinę.
- Ale ja taki
nie będę – zapewnił mnie. – Musisz mi uwierzyć.
- Jemu też
wierzyłam – zaśmiałam się z własnej głupoty, nagle czując, że chcę mu
opowiedzieć, dlaczego podjęłam decyzję,
aby nigdy więcej się z nikim nie wiązać. – W każde jego słowo. Kochałam go. Ta
miłość mnie zaślepiła. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczął za mnie
decydować, a wręcz mną pomiatać. Robiłam wszystko, co chciał, czego żądał, czego
oczekiwał ode mnie. Zawsze winę brałam na siebie, zawsze to ja byłam tą złą w
naszym związku. Zniszczył mnie psychicznie do tego stopnia, że kiedy mnie
zostawił, bo już do niczego nie byłam mu potrzebna, ja byłam w stanie błagać go
o to, aby wrócił. Idiotka. Wyprał mi mózg, uwierzyłam we wszystko, co mi mówił.
Byłam przekonana, że bez niego jestem nikim, że nigdy sobie sama nie poradzę.
Nawet nie wiesz, jak długo dochodziłam do siebie, jak długo Mańka wbijała mi do
głowy, żebym znowu w siebie uwierzyła, w swoją wartość. Obiecałam sobie wtedy,
że nigdy od nikogo się nie uzależnię, tak jak uzależniłam się od Marcela.
Nigdy. Zrozum, nie mogę złamać tej obietnicy…
- Tatiana… -
Fabian chciał coś powiedzieć, ale znów mu przerwałam.
- Nie, nie przekonuj
mnie. To nic nie da – powiedziałam z przekonaniem. – Nie mogę, po prostu nie
mogę. Strach przed powtórką z rozrywki jest większy niż to, co gdzieś tam w
środku do ciebie czuję. Proszę, zrozum to. Najlepiej będzie, gdy o mnie
zapomnisz, gdy ułożysz sobie życie z kimś, kto nie ma tak spapranej psychiki
jak ja. Obiecuję ci, że tymczasem ja dokonam wszelkich starań, abyś już nigdy
więcej mnie nie zobaczył – powiedziałam pewnie.
Przez chwilę
patrzyłam mu w oczy, po czym przytuliłam się do niego. Ten ostatni raz
Usłyszałam, jak skołowany Fabian szepcze, że on nie chce nikogo innego, tylko
mnie, przez co z moich oczu znowu zaczęły płynąć łzy. Oderwałam się jednak od
niego, mimo że tak bardzo tego nie chciałam. Ucałowałam jego policzek, mówiąc
mu na ucho „żegnaj”, po czym obróciłam się na pięcie i uciekłam, jak tchórz.
Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki, chcąc jak najszybciej znaleźć się w
domu Kariny, przebrać się, zabrać swoje rzeczy i znaleźć się w Poznaniu.
Obojętne mi było, jak długo pojadę do stolicy Wielkopolski, ile przesiadek będę
musiała zaliczyć w czasie mojej podróży, bylebym tylko jak najszybciej stąd
wyjechała. Nie wiedziałam, na ile starczy mi sił, aby nie wrócić do niego i nie
odwołać wszystkich swoich słów, a później wtulić się w niego i z nim zostać.
Wiedziałam, że powinnam była mu nakłamać, że nic do niego nie czuję, że kogoś
mam, ale… nigdy nie umiałam okłamywać bliskich mi osób. A nawet nie wiem, jak i
kiedy Fabian stał się dla mnie kimś bliskim, kimś, z kim mogłabym być, gdyby…
gdyby nie strach, który okazał się większy od całej reszty.
*
Stałem przed
klubem jak ten słup soli, nie do końca wiedząc, co się przed chwilą stało.
Zerwaliśmy ze sobą. Choć tak naprawdę nigdy nie byliśmy razem. Ale od teraz nie
było już nawet udawania, nie było niczego. Miałem jej już nigdy więcej nie zobaczyć,
tak mnie zapewniła. Miałem o niej zapomnieć, ułożyć sobie życie bez niej. Nie
umiałem sobie jednak tego w tej chwili wyobrazić.
Gdyby nie
Wiśnia, który wyskoczył znikąd i oznajmił mi, że mam się nie poddawać, tylko o
nią walczyć, niczego bym nie zrobił. Stałbym tam jak ten idiota. Łukasz, mimo
że nie powinien był podsłuchiwać i wtrącać się w nasze sprawy, miał rację. Zdecydowanie.
Tatiana nie powiedziała mi, że niczego do mnie nie czuje. Ona tylko się boi, a
ja powinienem przekonać ją, aby spróbowała, aby przełamała się, aby mi zaufała.
Dlatego wsiadłem do taksówki, chcąc ją dogonić, chcąc jej pokazać, jak bardzo
mi na niej zależy i że powinna dać mi szansę. Nam szansę.
Ale nie
dogoniłem jej. Próbowałem, ale nie dogoniłem. Kiedy znalazłem się na dworcu, Tatiana
właśnie wchodziła do odjeżdżającego pociągu. Wołałem ją, ale nie zareagowałam. Nie
wiem, czy mnie nie słyszała, czy nie chciała mnie usłyszeć, ale nie odwróciła
się, nawet nie drgnęła. Wsiadła do środka i odjechała, zostawiając mnie samego
na dworcu z mętlikiem w głowie i wieloma wątpliwościami. A do tego nie miałem
zielonego pojęcia, gdzie powinienem jej teraz szukać…
__________________
Poniedziałkowy
mecz mnie zawiódł. Tak bardzo cieszyłam się, że wreszcie zobaczę ich w
telewizji, ale to nie był ten walczący AZS, którego tak mocno kocham (za
wyjątkiem ostatniego seta, który znów przegraliśmy frajersko w końcówce…).
Najgorsze jest to, że nie potrafię się na nich wściec, jestem tylko załamana. A
gdy przejrzałam wszystkie wyniki i zobaczyłam, ile meczów w tym sezonie
przegraliśmy o tak zwany włos, dobiłam się jeszcze bardziej. Przyszło nam
jednak grać o 9. miejsce z Olsztynem, mam nadzieję, że choć to nam w tym roku
wyjdzie… Dziękuję wam za zwycięstwa z Asseco
Resovią Rzeszów i Skrą Bełchatów oraz za piękną walkę w meczu z ZAKSĄ, na
którym miałam przyjemność być. W ogóle za walkę w tym sezonie, która była,
ale niestety, rzadko kończyła się zwycięstwem… Mam nadzieję, że będzie mi dane
w przyszłym sezonie emocjonować się grą Częstochowian w Plus Lidze już siódmy
sezon.
AZS-ie,
bo obojętnie co się stanie, ja i tak z tobą zostanę.
W mojej głowie mętlik, taki dość duży.
OdpowiedzUsuńWiem, że Fabian się nie podda, teraz trzeba tylko czekać na kolejne spotkanie.
Jej, szczerze mówiąc nie wiem, co napisać o tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńJak go czytałam, to na początku myślałam (o, zgrozo, identycznie jak tu teraz napiszę): "Tak, Tatiana! Wyjdź z tej imprezy, ucieknij, niech cię szuka, niech mu zależy jeszcze bardziej!", a za kilka linijek było już: "Nieee, no nie opieraj się tak temu Fabianowi! Co ty mówisz!? Bądź z nim! I daj mu tę cholerną szansę! Bądźbądźbądźbądź z niiiimmm...".
Także ja mam teraz spustoszenie w głowie, ale oby niedługo minęło. Chyba jeszcze raz sobie to wszystko przeczytam na spokojnie, żeby przeanalizować sprawę, bo kilka minut temu tak strasznie szybko leciałam z tym tekstem, że pewnie coś pominęłam (haha). Już się nie mogę doczekać następnej środy.
Co jak co,ale bardzo lubię czytać o miłosnych zawirowaniach,złamanych sercach,zdruzgotanych ideach,bo gdzieś w środku zawsze mam nadzieję,że całość zakończy się szczęśliwie ;-) Taką nadzieję pielęgnuję i tutaj,w odniesieniu do burzliwych dziejów Tatiany i Fabiana. Bardzo bym chciała,żeby im się udało,stanowią naprawdę uroczą parę,lecz coś mi mówi,że siatkarz może mieć poważny problem z przekonaniem do swoich racji upartej Siwej. W sumie nawet się nie dziwię determinacji Tatiany,patrząc bowiem na jej decyzję z perspektywy romantycznej czy też sentymentalnej,dodaje ona tylko wątkowi <3 dodatkowego smaku i napięcia,napięcia! :-D Ciekawa jestem,czy miłość Fabiana przemówi Siwej do rozumu ;-) Oby! pozdrowienia! cmok! cmok!
OdpowiedzUsuńJa... jestem zaskoczona tym co tutaj się stało. Nawet nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że już od początku tego rozdziału wiedziałam, że Fabian jest po prostu zazdrosny o Tatianę. I stąd te jego pretensje. Fakt, że trochę nieuzasadnione, bo on rzeczywiście tylko z Siwą się koleguje. A potem ta sytuacja przed klubem... Zszokowało mnie, że Marcel tak uzależnił od siebie Tatianę i nie dziwię się jej, że nie chce pchać się w kolejny związek, po czymś takim ma się przeryty mózg, i to nieźle. Ale cieszę się, że powiedziała Fabianowi prawdę. Wiem, że ona tego nie chciała, ale on ma prawo wiedzieć dlaczego. I ma prawo o nią zawalczyć, mimo, że na razie wygląda to trochę beznadziejnie. A znając historię z Marcelem będzie mógł ją jakoś przekonać do swojej osoby. Ja wierzę, że mu się uda. Bo Tatiana nie może przecież przez jedną osobę zmarnować sobie całego życia, uciekając przed szczęściem i miłością ;<
OdpowiedzUsuńO cholercia, tego się nie spodziewałam... Owszem, dało się wyczuć, że Tatiana podchodzi z pewnym dystansem do tej znajomości i całej tej historii, ale jak widać, zdarzały się momenty, że szła za głosem serca i ponosiły ją emocje. Nie dziwię się, że się boi, pewnie każda by się bała. Co jednak, jeśli przez swój strach, straci szansę na szczęśliwy związek z Fabianem? Kurcze, trzymam za niego bardzo mocno kciuki, mam nadzieję, że zrobi coś, co przekona Tatianę do tego, by dała mu szansę, by dała IM szansę. Nie ukrywam, że Wiśnia spełnia tutaj rolę przyjaciela niemal idealnego, który zawsze wie, co i w jakim momencie powiedzieć i zjawia się tam, gdzie jest potrzebny. To nic, że czasami robi to niedozwolonymi metodami, czyli np. podsłuchiwaniem :D Impreza miała być genialna, a skończyła się niezbyt miło. Ja chcę wierzyć, że Drzyzdze wystarczy motywacji, siły i zawzięcia, by walczyć o tą, na której mu zależy. Bo przecież zależy, prawda? Siwej też na nim zależy, może się zapierać, że nie, ale to widać. Uciekła, ale uczucia i tak ją dogonią. Żyjemy w takich czasach, że odległość to nie jest żaden problem. Gdyby tylko chciała i przezwyciężyła strach, na pewno by sobie poradzili ze wszystkim. Nawet z Drzyzgą seniorem i jego uprzedzeniami, zupełnie bezpodstawnymi. Myślę tylko, że Tatiana mogła to przerwać wcześniej, całą ta farsę, a jednak tego nie zrobiła, co świadczy o tym, że chyba jej się to podobało. W końcu nie jest łatwo ciągnąć siedem miesięcy coś, czego by się nie chciało. I powiem, że jest mi smutno. Smutno mi po tym rozdziale, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Smutno mi, bo teraz obydwoje będą cierpieć :( Wierzę w to, że super przyjaciel Wiśnia coś wymyśli, że da kopa Fabianowi, by działał dalej i się nie poddawał :D A Sobala, jak co odcinek, jest moim mistrzem ;)
OdpowiedzUsuńPS: Co do dopisku pod spodem... Cały czas wierzę, że uda nam się zdobyć to 9 miejsce, że na koniec sezonu chłopaki dadzą z siebie wszystko i zawalczą. Gdyby nie, choć staram się nie dopuszczać do siebie takiej myśli, to nie pozostanie nic innego, jak pogodzić się z sytuacją. I nie chcę nawet myśleć o tym, że w przyszłym sezonie mogłoby nas zabraknąć w PL. To jakaś abstrakcja i coś niemożliwego do wyobrażenia, więc nawet nie biorę takiej ewentualności pod uwagę. To tylko jeden słaby sezon, na dodatek wiadomo z jakich powodów jest tak, a nie inaczej. Módlmy się o sponsora, bo oglądanie tak słabego AZS-u przyprawia mnie o bóle serca, choć nie odmawiam chłopakom chęci do gry i walki. Niestety, to chyba za mało by walczyć w PL o coś więcej niż 9 miejsce :(
Pozdrawiam! :)